poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 10 ♥

UWAGA! WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM. PRZECZYTAJ!!!


- Malik, cholera powiesz Mi gdzie jedziemy?
Nie dało się ukryć, że byłam strasznie poirytowana jego zachowaniem a na dodatek jeszcze ten sms o nieznanego numeru. Ach i jeszcze ta nie wiadoma gdzie ten dupek mnie wywozi.

*

Obudziłam się (po raz kolejny) w nieznanym Mi, ciemnym pomieszczeniu. Super, kolejna ""niesamowita"" pobudka! 
Nie miałam zamiaru leżeć w tym pokoju nie wiadomo ile, szybkim ruchem odrzuciłam koc i spuściłam nogi na drewniana podłogę. Dwoma susami pokonałam dystans od łóżka do drzwi. Nacisnęłam klamkę - uff, na szczęście nie są zamknięte na klucz. 
Wyszłam na ciemny korytarz, niestety praktycznie nic nie było widać. Zdałam się na instynkt oraz na głosy dobiegające z dołu. Kiedy dotarłam na schody tylko chwile się zawahałam - czy zejść na dół czy też nie. W końcu moja stopa znalazła się na jednym stopniu, potem druga na kolejnym i tak znalazłam się na dole. Ruszyłam do salonu - czyli do miejsca z kąt dobiegały głosy. Przekraczając próg wszystkie oczy skierowały się na mnie. głupotą by było gdybym nie powiedziała, że się nie zaczerwieniłam.
- Hej księżniczko! Miło...
Przestałam go słuchać kiedy zobaczyłam go - Niall'a. Chłopak wstał i rozwarł ręce, a ja bez zastanowienia wtuliłam się w niego. Nie chciałam go puszczać, kiedy mnie przytulał czułam się tak bezpiecznie. 
W reszcie się od niego odkleiłam i przemówił swoim lekko zachrypniętym głosem.
- Nawet nie masz pojęcia jak cholernie dobrze cie widzieć cała i zdrową. - przełknął ślinę - Jesteś w Sydney, musisz tu zostać parę dni. Twoje życie jest w niebezpieczeństwie. Otóż okryliśmy coś. 
Chłopka zrobił dramatyczną pauzę, ale nie chciałam mu przerywać. Bo to by było głupie.
- Wypadek twoich rodziców nie do końca był wypadkiem.
Zatkało mnie, nie wiedziałam jak się mówi, oddycha - żyje. A w głowie cały czas szumiło Mi zdanie "Wypadek twoich rodziców nie do końca był wypadkiem."
- Nie bój się, ale niestety nie możesz wrócić do Londynu a tym bardziej do Polski. - wskazał ręką na czwórkę nastolatów ubranych na czarno. - Poznaj Luke'a, Calum'a, Michael'a i Ashton'a. Zostaniesz z nimi przez te parę dni a ja niestety  i pan "zło" musimy wyjechać. Nie bój się tu będziesz bezpieczna.
Nagle poczuła przypływ adrenaliny - SŁUCHAM??? Jak śmieliście mnie wywieść do Australii. Ciekawi mnie to jak to zrobiliście.
- Mówiłem Ci że tak będzie. - Uciszyłam Zayn'a ruchem dłoni.
- Wiecie nie chce Mi się już z wami rozmawiać. Wychodzę!!
Nie zwracając na krzyki wybiegłam z domu na ulice - dobrze, ze żaden samochód nie jechał bo pewnie już był na oiomie wylądowała. 
Pobiegłam w lewo, cieszyłam się teraz, ze umiem dobrze biegać. Noc była wyjątkowo zimna a moje gołe ręce pokryły się całe gęsią skórką. Drogę oświetlały Mi jedynie latarnie, których światło i tak było do kitu. Nic nie widziałam - biegłam na oślep. W końcu wybiegłam na lepiej oświetloną ulicę, i bardziej ruchliwą więc już nie mogłam biec środkiem jezdni, skierowałam się na chodnik. Ale przestałam biec ponieważ byłam pewna, że jestem już na tyle daleko od tego przeklętego miejsca. Idąc spokojnie mogłam sobie wszystko poukładać w głowie.
Po pierwsze - jestem w cholernej Australii w Sydney.
Po drugi - mam zostać z obcymi chłopakami których w ogóle nie znam a tych dwóch dupków sobie pojedzie do Anglii.
Po trzecie - Nie mam już po co wracać do Europy.
No i najważniejsze po czwarte - Wypadek moich rodziców tak na prawdę nie był wypadkiem. 
Co ja mam robić, popełnić samobójstwo. 
Wzdrygnęłam się, nigdy nie miałam takich myśli. 
Nie, nikogo to by nie zainteresowało.
Nie miałam do kąt iść. Postanowiłam pójść do parku koło którego trafem przechodziła. Byłam strasznie zmęczona więc postanowiłam się położyć - wiem, że to nie moralne. 
Jak ja nisko upadłam, spać na ławce w parku w obcym kraju. Co za wstyd. 
Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy snów...


________________________________________________________________________________________________________

WIEM, WIEM DŁUGO CZEKALIŚCIE, P R Z E P R A S Z A M.
Okay, trochę spraw:
fyrst: moja długa nie obecność była spowodowana  jakąś magiczną blokada. Nie miałam pojęcia co napisać a i tak rozdział jest do kitu.
sekend: to wasze kochane komentarze mnie zmotywowały. 
trzy: zapraszam na komentowanie bloga/rozdziały na twitterze poprzez hashtag #ywandstupidff
fort: POSTANOWIŁAM WYRZUCIĆ JUSTINA BIEBERA - CZYLI KRÓTKO MÓWIĄC GO NIE BĘDZIE!!
pięć: CZYTASZ=KOMENTARZ
sixt: zapraszam na mojego twittera @vcreepyviolet and to chyba wszystko 
kocham was wasza caroline 

wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 9 ♥

Czyjeś silne ramiona mnie podniosły. Ten osobnik przeżuci mnie przez ramie. To jedyne co pamiętam....

*
Obudziło mnie strzelanie ognia chyba z kominka i ciepło. Podniosłam i przetarłam oczy, rozejrzałam się po pomieszczeniu i zobaczyłam Zayna.  Leżał blisko mnie, był taki przystojny, niewinny, kochany. Już może nie będzie mnie zmuszał do niczego? Może obudziłam tą jego kochaną stronę? A może gówno się zmieniło?
Wpatrywała się przez chwile w niego.
Obudził się.
- Dzień dobry. - powiedziałam.
- Witaj, księżniczko.  - odparł swoim zachrypniętym głosem. 
Popatrzyłam się na niego zwrokiem "zaraz cię zabije jak jeszcze raz tak powiesz" A on wypowiedział bez dzwięczne "przepraszam".
- To może coś zjemy?
- To prowadź. 
Uśmiechnęłam się.
Wstaliśmy  i skierowaliśmy się do kuchni. Była mała ale praktyczna i wygodna no i dobrze zaprojektowana.
Podeszłam do lodówki zwykłej, takiej jak każdy ma.  Otworzyłam ją, zlustrowałam wnętrze, rzuciło mi się parę ciekawych   przysmaków. Ale zdecydowałam zrobić sobie kanaki z masłem orzechowym.
Podeszłam do blatu na którym leżała porządna drewniana deska, położyłam na niej bułkę którą przekroił brązowooki i zaczęłam ją smarować. 
Kątem oka zauważyłam, że chłopak wstawił kawę. 
Dawno tak nie było miło. 
 Gotowe jedzenie położyłam na talerzyku a następnie na stole.  Wyjrzałam przez małe okienko, zachciało mi się palić. Na lodówcę leżała paczka papierosów, poczęstowałam się jednym, wyjęłam z kieszeni zapaliniczkę i poszłam na dwór. Wyszłam głównymi drzwiami. Wokół był tylko las. W mojej kiszeni zabrzęczał telefon. Dostałam wiadomość od Justina, chyba tego całego Biebera. Ale zaraz skąd on miał mój numer telefonu? Poczuła się dziwnie jakoś tak niespotykanie.





___________________________________________________________________________________
__________________________
Dziękuje za to, że jesteście <3 I jak sie podoba pisałam tak wiecie .... Dobra nie ważne 
Ważne, że jest. Nie wiem kiedy następny

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 8 ♥ " Kocham cię..... Nie nawidze cię !!!"

Był to dom rodzinny Zayna. Przynajmniej on tak twierdzi. Z domku wyszła piękna kobieta - zapewne jego mama.  Kobieta spojrzała na mnie i się miło uśmiechnęła. " Już ja lubię. " - pomyślałam.
Malik zaprosił mnie gestem ręki abym weszła do środka. Weszłam przez lakierowane drewniane drzwi do środka. A tam było tak ładne, świeżo i jasno. No po prostu niebo.
Ale męczyło mnie dziwne przeczucie, coś takiego jakby zaraz miała się tu rozegrać jakaś rzeź.
Przypomniałam sobie pewną książke " Igrzyska śmierci" i to sformułowanie "rzeź".
Wiem, wiem jestem beznadziejna dobra koniec użalania nad sobą.  Zayn zaprowadził mnie do naszego pokoju. Dziwne prawda naszego. Zostawił mnie samą, a przeczucie, że coś się wydarzy było z byt silne ode mnie. Otworzyłam okno i oceniłam jak wysoko jestem, na szczęście dość nisko. Ubrałam się wygodnie, na nogi wsunęłam wygodne obuwie, a na ramiona narzuciłam kurtkę ze skóry. Kiedy była już na zewnątrz zimne powietrze owiało mnie aż się wdrygnęłam.
Ruszyłam prosto przed siebie czyli gdzie w las oczywiście, przeszłam przez ogrodzenie, było to nawet łatwe, zbyt łatwe. Nagle usłyszałam wystrzał z pistoletu i jakieś krzyki. Wiedziała i nagle usłyszałam:
- Gdzie ona jest? !! - głos podobny do głosy Nialla.
Hmm ciekawe, bez zastanowienia sie ruszyłam w las. Miałam w dupie co tam się dzieje, chciałam uciec jak najdalej.  Odwróciłam się za siebie, że by sprawdzić czy ktoś za mną nie idzie. I wpadłam na kogoś był dobrze zbudowany modliłam się, żeby to nie był Zayn. Ze strachem spojrzałam na nieznajomego.
- To ci sie przyda.
Nieznajomy podał mi łuk i kołczan pełen strzał. Zdziwiłam sie bo poco mi to, na wet pewnie z tego strzelać nie umiem.
- Nie musisz sie mnie bać, no choć.
Z ledwością wyciągnęłam rękę do mężczyzny po chwili moja jedna dłoń spoczywała na łuku, a po chwili w drugiej miałam tez kołczan.
- Nie musisz nić mówić wiem, że sobie poradzisz. - powiedział - Wdrap się na drzewo, poszukaj jakieś kryjówki. Cokolwiek jesteś mądrą dziewczynką. Oni nie mogą cie znaleźć. Wiem, ze sobie poradzisz, niedługo się spotkamy.
Chciałam się odezwać lecz było za późno chłopak zniknął, rozpłynął się.
Posłuchała rady chłopaka i zaczęłam szukać, czegokolwiek.  W ostateczności wdrapała sie na drzewa, zdjęłam kołczan i postanowiłam obejrzeć co tam jest, znalazłam kawałek linki która postanowiłam się okręcić żeby nie spaść z drzewa.
Czyli chłopak, którego imienia nie znam jednak nie zostawił mnie całkowicie bez niczego.
Załozyłam kołczan na plecy a łuk przełożyłam przez ramie. Już po chwili odpłynęłam w błogi sen.
Musiałam długo nie spać, bo obudziłam się tak na oko o 9:00 a uciekłam o 23:00. I w tym samym momencie przypomniałam sobie, że mam telefon. Szybko go wyjęłam i zobaczyłam na ekran milion nie odebranych połączeń od Zayna i jakiegoś nieznanego numeru. Oraz multum wiadomości. Spojrzałam na zegarek jak myślałam jest 9:00.
I nagle telefon  zaczął dzwonić był to Zayn po stanowiłam odebrać.
- Halo? - powiedziałam łamliwym głosem.
- Halo? Kochanie gdzie jesteś. ałaaaa -widać było, że go coś boli mówi łamliwym głsosem.
- Ja, nie ważne gdzie jestem. Cała jestem jak by co. a tobie co?
-  Słuchaj nie moge długo rozmawiać. A posłuchaj mnie musisz uciekać, jak najdalej. Szukają ciebie, wiem, ze dostałas broń- łuk. Nie ma obawy umiesz się nim posługiwać ja to wiem. Pamiętaj kocham cię. I rusz sie wreście.
- Ja ci powiem ja ciebie nie nawidze bo mnie na to naraziłeś.
- tez siebie nie nawidze. ałaaaa - usłyszałam jakąś szamotaninę i potem nic.
Była zdruzgotana tym co sie stało. Ale to była dobra pora, trzeba sie ruszyć.
Spojrzałam, czy nikogo w pobliżu niema. Było czysto. ruszyłam prosto przed siebie. Biegiem.
Moim priorytetem było znaleźć wodę, a tu w lesie musi być jakieś źródełko.  Biegłam i biegłam przez kilka godzin, wyczerpana i odwodniona osunęłam sie pod drzewem i czekałam na śmierć.


___________________________________________________________________________________
I jak sie podoba? Chciałam trochę akcji wprowadzić i proszę jest. Co będzie dalej nie wiem następny w weekend ale nie ten za tydzień. 
długo czekaliście ale chyba warto było. Liczę na komentarze <3 kocham was <3
Przepraszam za jakie kolwiek błędy i za to, ze jest krótki
Zapraszam na mojego nowego bloga The hunger game: Now play

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 7 ♥ ,,Po burzy i tak wychodzi słońce"

Rozpoznałam ten głos.  Był to ... Zayn. Co ja mam teraz robić, do cholery? - pomyślałam. Byłam tak zajęta rozmyślaniem, że nawet nie zauważyłam tego uczucia w moim brzuchu. To uczucie było takie silne i nigdy się z takim nie spotkałam.
- Zayn - wydukałam. - To ty?
- Nie księzniczko.  - po chwili dodał. - No pewnie, że ja. A myślałaś, że tot ten chuj Niall? Wszystko widziałem. Jak się zachowałaś powinnaś dostać za to medal. Wynagrodze ci to.
- Mi? Ale za co??
- Cii- przyłożył mi swój palec do moich ust. - Nic już nie mów. - Złączył nasze usta w namiętnym  pocałunku. Nie chciałam go odpychać. Bo chyba się w nim zakochałam.
Złapał moją rękę i splótł w koszyczek. Gdzie idziemy? a jeśli on mnie zabię? co teraz? uciekać? - tryljard pytań miałam w głowei, ale bałam się zapytać bo nie wiadomo co mi zrobi.
W końcu zdobyłam się na odwage i zapytałam - Gdzie idziemy?
 Po chwili ciszy, odezwał się ty swoi zachrypniętym głosem.
- Wiesz jak cie lubie?
Przez dłuższy czas naszego marszu był tylko las, las i jeszcze raz las.  Teraz  zaczęły malować coś betonowego wśród gałęzi. Już wiedziałam, to mój koniec. Zbliżyliśmy się do budynku.
- A teraz sie nie bój. - powiedział takim miłym głosikiem.
Podał mi jakiś kawałek szmaty, coś w nią było zawinięte. Znów złapał mnie za rękę i ruszyliśmy do wejścia. Weszliśmy przez metalowe drzwi.Weslismy przez nie. Od razu zauważyłam siedzącego na środku na krześle chłopaka z workiem na głowei. Malik podszedł do nie go i zdjął mu to coś z głowy. Moim oczom ukazał się przystoiny, dobrze zbudowany chłopak.
- I co Bieber? Twój koniec sie zbliża? . - tym razem zwrócił się do mnie - Idę rozprawić z Horanem.
Po moim policzku spłynęła łza.
- Prosze nie rób mu krzywdy. - porosiąłm chłopaka.
- Tego ci nie obiecuje.
I wyszedł. A ja zostałam z tym tajemniczym chłopakiem. Postanowiłam zdjąć mu z twarzy kawałek taśmy, który miał przyklejony do ust.
- Nie powinnaś tego robić. - odezwał sie zachrypniętym głosem, xhłopak.
Cholera, ależ on jest seksowny. NIE!! Stop Karolina opanuj się.
- Czego, nie powinnam robić?
- Jestem Justin, Justin Bieber. - przedstawił sie przystojniak. I po chwili dodała. - a ty musisz być Karolina Bones?
- Skąd wiesz?
- Jak to skąd? Wszyscy o tobie juz mówią.
- Gdzie mówią. Kto mówi?
- Niech ten twój chłoptaś ci poiwe.
Nagle rozległ sie mój dzwonek. Na wyświetlaczu wyświetlił się numer Zayna, postanowiła nie odbierać.
Po chwili dostałam sms'a jak łatwo można się domyslic od Zayna.
Mam nadzieje, że jesteś gotowa? Już idę.xx

Co jak to cholera musze założyć mu tą cholerną taśme na twarz.
- Przpraszam. - pisnęłam i założyłam mu taśmę na usta.
 Nerwowo patrzyłam na drzwi, wypatrując Zayna. W końcu jaśnie pan się zjawił.
- Jedziemy!! - Warknoł.
- Jak to gdzie? !! A on?
- Zobaczysz a ktoś tu po niego przyjedzie. Teraz wypierdalaj do samochodu!! 
Ej, kurwa mógł by być milszy!! 
Pobiegłam do samochodu i usadowiałam się na przednim fotelu koło kierowcy. Po chwili przyszedł Malik i ruszyliśmy z piskiem opon.
I tak w pewnej chili zaczęłam rozmyślać o tym co ja robię. Co się stało z Niallem. Czy on coś mu zrobił. I gdzie jedziemy, a jeśli on mnie chce zabić?
Po kilku godzinach jazdy dojechaliśmy na miejsce. Było tam naprawdę pięknie......





Od autorki: Tak wiem długo czekaliście PRZEPRASZAM!!!!! Po prostu wicie jak to jest brak weny i czasu. Ale chyba warto było czekać?  Dziękuje za komentarza po rozdziałam 6 były dla mnie na prawdę inspirujące :) Następny nie wiem kiedy. 
LICZĘ NA KOMENTARZE!!! TO TYLKO CHWILA DLA WAS A MNIE TO NA PRAWDĘ MOTYWUJE <3
PS: SORKI,ŻE TAKI KRÓTKI OBJECUJE NASTĘPNY BĘDZIE DŁUŻSZY!!

CZYTASZ=KOMENTARZ



niedziela, 29 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 6 ♥

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy i kacem "mordercom". Diwne bo obudziłam się w salonie w domy....... Zayna.
- heh - zaśmiałam się.
Wstałam pomału i się rozejrzałam wokół, a ni żywej duszy. Zaczęłam chodzić po domu i wołać kogoś ale nikogo nie było. Super cała chata dla mnie. Postanowiłam się ogarnąć, poszłam pod prysznic. Weszłam do łazienki i zdjęłam swoje ubrania. Weszłam do kabinki i odkręciłam kran z ciepłą wodą. Podziałało to tak na mnie kojąca, kropelki wody spływające po moim ciele były takie odprężające. Byłam tak pogrążona w swoich myślach, że przypomniałam sobie o bożym świecie dopiero kiedy bardzo gorąca wda zaczęła parzyć moja skórę. Wyskoczyłam z pod prysznica jak opętana. Owinęłam się ręcznikiem i ruszyłam w kierunku "mojego" pokoju. Wytarłam się do sucha i ubrałam się w fajne jeansy, biała air forcy i fajny t-shart w różne wzorki. Nogawki od spodni podwinęłam. Zeszłam na dół, żeby coś przekąsić. Udałam się do kuchni, otworzyłam lodówkę. Wyjęłam z niej ser, masło itd. Podeszłam do pojemnika na pieczywo otworzyłam je i wyjęłam z niego dwie bułki. I zabrałam się do roboty.
- Cześć, kochanie.- szepnął mi do uch ktoś.
Odwróciłam się stał tam Niall.
- Mi też przygotujesz? - spytał tym swoim seksownym głosem.
- Może? Jak ładnie poprosisz.
Przygotowałam jedzenie i poszłam do salonu włączyć telewizor. Leciały akurat wadomości
- Z ostatniej chwili, pan Zayn Malik zaginął. Ostatnio był widziany w toważystwie tej kobiety - na ekranie telewizora pojawiło się moje zdjęcie. - proszę o jak najszybszy kontakt z policją.
- co..??
 - Karolina, musisz uciekać!!! - wrzasnął chłopak.
Pobiegłam szybko na górę, spakować swoje rzeczy. Wzięłam swój telefon i wybrałam numer kolegi.
- Joł, Dreik potrzebny samochód najlepiej niech się w oczy nie rzuca.
- Ach.. Da się to załatwić. Na kiedy??
- TERAZ!!- krzyknęłam do telefonu
- Ok, nie żucaj się tak.
- Autko będzię wieczorem.
- Dobra, może być smsem wyśle ci adres na które masz dostarczyć fant.
- Żegnaj. Jak by co się nie znamy. - wysyczał do słuchawki.
 - Jak by co się nie znamy. - powtórzyłam.
Włożyłam telefon do kieszeni od spodni. Niall wziął mój bagaż i uciekliśmy z tego domu. Jeszcze przed wyjściem upewniłam się, ze niczego nie zapomniałam. Horan wrzucił mój bagaż do bagażnika. Wsiedliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon z parkingu. Po kilku minutach jazdy byliśmy już pod dobrze znanym mi domem, chłopak zaparkował samochód. Wysiedliśmy z niego i weszliśmy do domu. Blondyn zaczął mnie całować.








Osunełam szybko od siebie chłopaka.
- Niall.
- Przepraszam, zapędziłem sie. - wydukał chłopak.
- Mhm. Wiesz co idę sie przejść.
- Nie możesz.
- Ale się boje. A tak w ogóle nie zabronisz mi.
Wybiegłam z domu i biegłam prosto przed siebie. Wbiegłam na jakąś drogę polną która prowadziła do lasu. Postanowiłam pójść tą drużką. Szłam, szłam i szłam az w koncu się zatrzymałam.
- To nie ma sensu. - krzyknęłam najgłośniej jak tylko potrafiłam.
- Kochanie co nie ma sensu. - ten głos był mi dobrze znany.
I to bardzo!!!!!!

**







Przepraszam, ze dopiero teraz dodaje ten rozdział. Jest benadziejny.
DZIĘKUJĘ ZA TYLE WYŚWIETLEŃ. ACH... I JEDNO MNIE ZASTANAWIA SKORO JEST TYLE WYŚWIETLEŃ TO DLACZEGO NIE MA KOMENTARZY?? DLA WAS TO TYLKO MINUTA CZASEM MNIEJ A DLA MNIE MOTYWACJA!!!!!!!! KOLEJNY RAZ POSTANOWIŁAM ZMIENIĆ WYGLĄD BLOGA JAK SIĘ WAM PODOBA????

CZYTASZ=KOMENTARZ


środa, 18 grudnia 2013

UWAGA!! WAŻNE!!!!!

UWAGA!!!

WIECIE JAK DLA PISARKI SĄ WAŻNE KOMENTARZE JA SIĘ NAMĘCZĘ, ODMÓWIE SOBIE CZEGOŚ NP. SPOTKANIA Z PRZYJACIOŁKĄ A WY TĄ PRACE MARNUJECIE NIEŁADNIE.
WIEM, ŻE JEST TUTAJ KILKA CZYTELNIKÓW I NIECHCIELI BY USUNIĘCIA BLOGA.
DRUGA SPRAWA: PISZE PIERWSZY TOM SAGI PT. NAZAWSZE. 1 KSIĄŻKA MA TYTUŁ (teraz co pisze)  WYZNANIE.
TAK JAK BYŚCIE CHCIELI WIEDZIEĆ.
MIŁEJ LEKTÓRY
I USZANUJCIE MOJĄ PRACE.

poniedziałek, 25 listopada 2013

ROZDZIAŁ 5 ♥

Od autorki: Przepraszam, ale to naprawdę przepraszam, że dawno nie było nowego rozdziału. Powody
1) Brak weny
2) Brak czasu.
Dziękuje za tyle wyświetleń jesteście kochani ( :
KOMENTUJCIE


- Start!!!
Usłyszałam pisk opon samochodu Zayna przy starcie, ja też ruszyłam. Po przejechaniu pewnego odcinka drogi zauważyłam, że Malik mnie wyścignoł i on może wygrać. Postanowiłam włączyć nitro, było już za późno. Chłopak wygrał, a ja pora pierwszy w moim życiu przegrałam. Nie dociera to do mnie, że JA przegrałam. Zatrzymałam samochód i wysiadłam, a ON powtórzył moją czynność. Chłopak podszedł do mnie tak blisko, że czułam jego zimny oddech na mojej szyi.
- I co księżniczko. – przygryzł lekko moje ucho . – przegrałaś. Tera jesteś moja- wypowiedział to tak z duma. Złapał mnie za nadgarstki, żebym się odwróciłam ale nie chciałam więc zaczął je mocniej ściskać.
- Nie jestem niczyja.- próbowałam się wyswobodzić z uścisku, ale on był silniejszy dalej ściskał moje nadgarstki tylko, że tym razem patrzył się mi w oczy.
- Wsiadaj do mojego samochodu – nie wiem, co było w jego oczach, że uległam, ale wsiadłam z nim do samochody. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Zayn zatrzymał samochód na podjeździe, zgasił silnik i wyjął kluczyki ze stacyjki i włożył do kurki. Przełożył ręke do innej kiszeni i zaczął czegoś szukać. Ja byłam zajęta podziwianiem okolicy, żeby, co kolwiek skojarzyć. Chłopak wyjął jakąś strzykawkę, która w ułamku sekundy znalazł się w mojej ręce, strasznie bolało. Po chwili wpuścił płyn do mojej krwi i wyjął strzykawkę. Dziwnie się poczułam i straciłam przytomność.

Zayn – perspektywa:
„poszło łatwiej niż sądziłem – pomyślałem.
Wysiadłem z samochodu i wyjąłem dziewczynę z, auta. Zamknąłem drzwi i zaniosłem ją do domu. Pomyślałem, że zaniosę ją do mojej sypialni, więc tak zrobiłem. Ułożyłem ją na łużku i napisałem liścik, który położyłem na szafce nocnej.

Karolina – perspektywa
Obudziłam się w obcej sypialni, w obcym domu i w nie SWOIM ŁUŻKU!! Wstałam poprawiłam nosiciel i zobaczyłam, że na szafeczce leży jakaś kartka. Podeszłam bliżej na wierzchu było napisane: > do Bonem<. Podniosłam kartkę i przeczytałam.
O nic się nie musisz martwic.
Wszystko gra.
Teraz będziemy szczęśliwi.
Zejdź na dół.
Mam coś dla ciebie.
Och!! Bym zapomniał.
Teraz posmakujesz prawdziwego życia.
Zayn xx

Nie wiem co mam o tym myśleć ale postanowiłam zrobić tak jak jest tu napisane. Zeszłam na dół , stał tam Malik. I czekał na mnie. Ja czułam się inaczej. Coś mnie ciągnęło do niego, ale nie wiem co?!.
- Oooo! Widze , że się zgadzasz. Co Bones?
- Tak postanowiła przystać na twojej propozycji.
- A co się w tobie zmieniło?
- nie wiem ale to…. – przerwał mi dzwonek do drzwi.
Chłopak poszedł otworzyć, kiedy wrócił miał narkotyki pakowne w specialną torebkę (?)
- Teraz się zabawimy.
Ja poczułam jakieś dziwne uczucie, że chce tego i tylko przytaknęłam głową. Nie stety mój telefon zadzwonił był to Niall. Nie odebrałam, postanowiłam napisać do niego wiadomość:
Nic mi nie jest, jestem cała.
Nie wrócę już do twojego domu.
Tera mieszkam gdzie indziej.
Przepraszam!!
Nie dzwoń do mnie.
I jeszcze raz przepraszam Niall xx

- Przepraszam ale nie mem na nic ochoty możemy zostać przy joncie (nwm jak się to pisze).
- Dla ciebie wszystko skarbie.
Wzięłam zapalniczkę i podaliłam. Zaciągałam się raz po raz i w końcu zaczęło nam odierdalać.

Layout by PUCHACZ